Było to parne lato, może nawet bardziej niż tegoroczne, ja miałem wtedy 15 lat, ot dopiero co napisałem egzamin do liceum, dostałem się i przez następne 2 miesiące z hakiem mogłem się obijać. Stary, dobry kumpel, SilentDeath, zaprosił mnie do siebie, żeby 'coś' pokazać. Nu dobra, często gość kupował nowe gry, miał dzianych rodziców... A także często lubił się nimi ze mną dzielić, co również cne z jego strony było. No więc wszedłem na rower i pojechałem. Kiedy wszedłem do pokoju, spojrzałem na ekran i prawie się zaplułem - to było to! To samo, co widziałem na setkach screenów drukowanych w Secret Service, Resecie i Gamblerze, zapowiadających drugą część Diablo już od dobrych paru lat. Wręcz przestałem już wierzyć, że ta gra w ogóle wyjdzie, a tu patrzę, a tu Silent w nią tnie!
Po długich prośbach wreszcie pozwolił mi usiąść i trochę pociąć samemu. Grał barbem, a jako że nie mieliśmy jeszcze pojęcia, jak wygląda rozgrywka, sporo błędów popełnialiśmy. Co poziom się zmienialiśmy, a pod wieczór doszliśmy do Andariel. A zaciukanie tejże było naprawdę ciężkie, na tyle, że zostawiliśmy ten wyczyn na kolejny dzień. Pamiętam wielkie niedowierzanie, jak to? Diablo2 już wyszło, a ja nawet nie zauważyłem? Nosz... Kolejny rok w różny sposób graliśmy, tworzyliśmy nowe postacie i chodziliśmy do gralni komputerowych z dyskietkami, na których mieliśmy pliki .d2s z naszymi postaciami. Przez ten rok, mój barbarzyńca (którym grałem wyłącznie na patchu 1.00 ze względu na bardzo skuteczną trąbę ;) doszedł do 70 poziomu i ciukał diabła na piekle. Życie przeciwników liczyłem w ilości przeżytych trąb, jakimi je jeździłem (dla wszystkich potworów oprócz samego diablo i hefasta na hellu było to 1hp, diablo i hefasto mieli po 2 ;). Czułem się mocny.
Lato kolejnego roku przyniosło nam dodatek. Na tą okazję byliśmy przygotowani wcześniej, z odłożonymi kieszonkowymi wybraliśmy się w dzień premiery do empiku na nowym świecie. Przychodzimy, pytamy się sprzedawcy... a ten nic nie wie i nie ma. Ze smutkiem zaszliśmy na stadion po drugiej stronie Wisły, a tam panienka nie dość, że dała nam po egzemplarzu po 20 zł za sztukę, to jeszcze podała do siebie numer kontaktowy w razie, gdyby coś nie grało. Będąc trochę na siebie zły, wróciłem, a razem ze mną Rauk i Silent, po czym urządziliśmy w przybudówce domu RaukGortha lan party z naszych trzech komputerów.
I to lato było parne. Więcej prądu niż nasze komputery, zżerały wiatraki pouwieszane tu i tam, żeby jako taki klimat dać. Po zainstalowaniu dodatku byliśmy w szoku... to znaczy ja i silent byliśmy w szoku z naszymi barbarzyńcami, kiedy po raz pierwszy zetknęliśmy się z pojęciem "niewrażliwy na ataki fizyczne". Co więcej, grając dotychczas na patchu 1.00 od razu mieliśmy zafundowaną porcję poprawek, które sprawiły, że trąba już taka fajna nie była... Rauk miał czarkę i jak spotykał coś odpornego, to po prostu leciał dalej. W ten sposób rauk ubił Baala jakąś godzinę po instalacji dodatku, ja i silent dopiero po tygodniu, po stworzeniu całkowicie nowych postaci...
Aż łezka się kręci w oku, kiedy myślę o tamtych czasach.
Screenshoty pochodzą z wersji beta Diablo2. Od razu dodam, że pare dni później wszyscy nabyliśmy oryginalne kopie Lord of Destruction ;) Proszę wybaczyć naszej dziecięcej niecierpliwości, która kazała nam zdobyć Lorda wszystkimi możliwymi sposobami ;)
Napisał: - raptor -
Do artykulu dopisano 0 komentarz(y). Dodaj własną opinię!
| |
Musisz być zalogowanym aby napisać/obejrzeć komentarze. |